11-12-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Choć od wprowadzenia reformy systemu emerytalnego minęło już siedem lat, nadal nie wiadomo, kto będzie wypłacał nam środki zgromadzone w II filarze. Tymczasem sprawa staje się coraz pilniejsza, bo pierwsi oszczędzający w Otwartych Funduszach Emerytalnych będą pobierać świadczenia już za dwa lat - alarmuje "Polityka".
Najnowszy projekt Ministerstwa Pracy jest kontrowersyjny, ponieważ idzie w dokładnie odwrotnym kierunku niż reforma emerytalna sprzed kilku lat - zwiększa znaczenie państwa a ogranicza rolę podmiotów prywatnych. W chwili przejścia na emeryturę pieniądze zgromadzone przez nas w OFE trafiałyby do ZUS, a konkretnie do nieistniejącego jeszcze Funduszu Emerytur Kapitałowych. Według szefowej resortu, Anny Kalaty, takie rozwiązanie jest zarówno bezpieczne jak i tanie, gdyż cała emerytura byłaby wypłacana przez ZUS i nie istniałaby konieczności pokrywania prowizji prywatnych instytucji finansowych.
Jej optymizmu nie podziela jednak nie tylko opozycja, ale również wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska. Wątpliwości budzi przede wszystkim to, czy ZUS będzie w stanie efektywnie zarządzać środkami ulokowanymi w FEK, skoro już teraz ma problemy z wypłacaniem emerytom należnych im świadczeń. Niebezpieczny może okazać się również sam fakt gromadzenia wszystkich środków emerytalnych w jednej instytucji, w dodatku tak bardzo podatnej na polityczne naciski.
W tej sytuacji eksperci od ubezpieczeń przekonują, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby przekazywanie pieniędzy z OFE do towarzystw ubezpieczeń na życie. Inwestowałyby one pieniądze skuteczniej niż ZUS choćby dlatego, że - w przeciwieństwie do państwowego molocha - zmuszone byłyby ze sobą konkurować.
Na ostateczne stanowisko całego rządu w tej sprawie przyjdzie nam jeszcze zapewne trochę poczekać. 12 milionom Polaków płacącym składki do II filaru pozostaje więc tylko jak na razie uzbrojenie się w cierpliwość.