20-11-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Po rodzicach nowonarodzonych dzieci przyszedł czas na emerytów i rencistów. Tym razem to najbiedniejsi z nich mają od państwa dostać jednorazowy prezent w wysokości kilkuset złotych. Na systemowe zmiany, które mogłyby trwale pomóc najuboższym seniorom, na razie się nie zanosi.
Co ciekawe, w sprawie pomysłu ulżenia znajdującym się w trudnej sytuacji finansowej emerytom i rencistom, jednym głosem mówią zwykle nieprzepadające za sobą LPR i PO. Posłowie obu ugrupowań zgadzają się, że to, co niektórzy starsi ludzie otrzymują z ZUS, nie jest w stanie zapewnić im minimum godziwej egzystencji.
Koncepcje obu partii różnią się jednak w istotnych szczegółach. LPR skłania się ku wypłacanej raz w roku, zwolnionej z podatku zapomodze w wysokości 500 zł. Kolejne pół tysiąca mogłaby z własnych funduszy wygospodarować gmina. Wystarczy, że dochód w rodzinie emeryta nie przekraczałby 351 zł na osobę. Na dodatkowe pieniądze nie mogłyby natomiast liczyć osoby pobierające już świadczenia przedemerytalne.
Tymczasem PO proponuje jednorazowy dodatek "drożyźniany", który mógłby otrzymać każdy, kogo emerytura jest niższa niż najniższa krajowa pensja - obecnie 899,10 zł brutto. Ustawa miałaby także objąć ubezpieczonych w KRUS rolników.
Obie partie przekonują, że środki na wprowadzenie "emerytalnego" można znaleźć w rosnących wpływach z podatków płaconych przez bogacące się społeczeństwo. Zdaniem Ministerstwa Finansów jest to jednak nierealne - koszt wprowadzenia w życie pomysłu Ligi wyniósłby około 1 mld zł, zaś projektu Platformy jeszcze o 350 mln zł więcej.
Również niezależni analitycy ekonomiczni są przekonani, że zdecydowanie lepszym posunięciem byłoby przeznaczenie większej ilości środków na badania naukowe i tworzenie nowych miejsc pracy. Niezadowolonych z pomysłu LPR i PO jest również wielu jego potencjalnych beneficjantów, którzy woleliby raczej stałe, systemowe zmiany niż jednorazowe prezenty.